czwartek, 26 września 2013

Rozgryzamy składy kosmetyków vol.1

Chciałam umieścić na blogu serie wpisów związanych z odczytywaniem składów. Sama zaczęłam się interesować tym co jest napisane małymi literkami na kosmetykach dość niedawno:) Na początku na pewno nie jest to łatwe, więc może przedstawię wam jak ja się do tego zabrałam, na co szczególnie zwracać uwagę i czego unikać. Za każdym razem kiedy czytałam o składach czy to na stronach internetowych, forach (nieoceniony wizaż) czy na blogach dowiadywałam się czegoś nowego. Pewnie już trochę wiecie na ten temat, może jednak ktoś wyciągnie z tego coś przydatnego. Na początku chciałam się zastanowić, po co w ogóle zawracać sobie głowę tymi dziwnymi nazwami?

Po pierwsze NIE DAWAJ SIĘ NABRAĆ PRODUCENTOM

Och jakie cudowne przemiany obiecują nam producenci byle by tylko sprzedać swój produkt...zniszczone włosy odzyskują blask i sprężystość a po kilku użyciach są miękkie jak jedwab. Dzięki umiejętności odczytywania składu i odrobinie zdrowego rozsądku jesteśmy w pewnym stanie przewidzieć co dany kosmetyk potrafi. Jasne czasami kosmetyk o idealnym składzie się u nas nie sprawdzi, a ten o niespecjalnym okaże hitem. Jednak potrafiąc ocenić jak dane składniki wpływają na naszą skórę, włosy etc. nie musimy już czytać co tam producent naobiecywał, ponieważ same stwierdzimy czy rzeczywiście ten produkt jest w stanie nam pomóc. Obietnice producenta mogą być też powieszchowne, włosy będą wyglądać lepiej ale odkryjemy się że w kosmetyku są same silikony i to tylko pozorne działanie.
Możemy także spotkać obietnice, że w produkcie znajdziemy w dużej ilości jakiś olejek czy ekstrakt, który w rzeczywistości jest w składzie na szarym końcu. Spotkamy np. odżywki z bardzo drogim składnikiem jakim jest olejek arganowy, jednak kiedy popatrzymy na skład olejek znajduje się po zapachu na samym końcu składu-czyli tak na prawdę prawie w ogóle go nie ma.

Do drugie NIE PRZEPŁACAJ czyli TANIE CZĘSTO ZNACZY DOBRE

Fot. Plashing Vole, flickr, CC BY-NY_ND 2.0
Kiedy umiemy już w miarę dobrze czytać składy może okazać się, że część drogich i markowych
kosmetyków tak na prawdę nie zawiera dobrych składników albo nie takich jakie oczekujemy by zawierały. U mnie często działa to w drugą stronę i odkrywam tanie produkty, które mają bardzo dobre składy. Często o tym nie wiemy i nie sięgamy po krem za 20 zł tylko 80 bo wydaje nam się, że skoro jest droższy - to jest i lepszy. Oczywiście może tak być, ale możemy także znaleźć bardzo dobre tanie kosmetyki. Ostatnio jestem zachwycona kremem Sylveco...kosztuje 25 złotych a w jego skład jest pełen naturalnych olei, wosków i ekstraktów.

Po trzecie PŁAĆ ZA MARKI KTÓRE SĄ TEGO WARTE

Jeśli będziemy wybierać świadomie, wybieramy producentów, którzy wypuszczają na rynek porządne kosmetyki. Dzięki temu wspieramy marki, które na to zasługują. Dlaczego mamy wydawać pieniądze  na produkty, które nie są warte nawet złotówki? Produkty, które tylko obiecują wiele rzeczy a niestety ich skład jest zbiorem wypełniaczy, zapychaczy i drażniących detergentów.


Po czwarte POZNAJ CO JEST DLA CIEBIE DOBRE A CO SZKODLIWE
Dzięki czytaniu składów kosmetyków po pewnym czasie zaczniemy zauważać jakie składniki w nich zawarte dobrze działają na nasze włosy i skórę. Jest to bardzo złożony proces, bo przecież w składzie kosmetyku znajdziemy po 20 i więcej elementów. Z czasem jednak możemy spostrzec, że kilka produktów zawierających jakiś składnik działa na nas dobrze. Dzięki temu następnym razem będziemy szukać danego składnika w produktach. Z drugiej strony możemy też znaleźć na przykład coś co powoduję, że nasze włosy są oklapnięte po umyciu albo coś co je puszy. Jest to łatwiejsze kiedy wiemy jak działa dany składnik.

Po piąte KUPUJ TO CZEGO RZECZYWIŚCIE CHCESZ

Chcesz kupić maskę nawilżającą a tam zero emolientów, które tworzą film na włosach zabezpieczający przed utratą wody. Producent zachwala krem pod oczy z rumiankiem, który rozjaśni sińce pod oczami a z tyłu na opakowaniu ani widu ani słychu o rumianku. Nowy naturalny i ekologiczny produkt, po rozszyfrowaniu składu okazuję się pełen sylikonów i wypełniaczy a jedyne co ma wspólnego z naturą to papierowe opakowanie. Jeśli umiemy rozszyfrować te dziwne nazwy z tyłu produktu, wiemy co kupujemy. Nie damy się nabrać na utarte slogany reklamowe i robić z siebie naiwnych. Mając wiedzę, wiemy czego szukamy i wiemy co trafia do naszego koszyka a potem na nasze ciało. Wiemy, że sobie nie zaszkodzimy silnymi detergentami czy nie nałożymy kosmetyku, w którym ukryte są związki, których bezpieczeństwo dla naszego zdrowia nie jest do końca pewne.

A wy czytacie składy kosmetyków? Jeśli tak, dlaczego to robicie? :) 

wtorek, 24 września 2013

O+O =piękne włosy !

Wracam po długiej przerwie, dlatego potrzebne są pewne wyjaśnienia. Na początku sierpnia znikłam, ponieważ wyjechałam na dwu tygodniowe wakacje. Być może pojawią się tu jakieś migawki z podróży? Chętnie podzieliłabym się z wami pięknymi widokami które widziałam. A po wypoczynku musiałam iść pod nóż, stąd moja długa nieobecność :) Miałam zaplanowaną operacje kolana i niestety przez dość długi czas nie byłam w stanie usiąść przed komputerem i wytrzymać dłużej niż 5 min w pozycji siedzącej. Miałam naderwane więzadła przednie krzyżowe w kolanie i przeszłam rekonstrukcje. Także...ktoś kiedyś mówił że sport to zdrowie:) Teraz jest coraz lepiej jeszcze nie zginam całkiem nogi, ale już nie boli i mogę znowu poświęcić trochę czasu na moje wypociny.

Wracając, więc do głównego tematu: muszę się przyznać, że zaniedbałam moje włosy. Na początku wakacji mój kochany chłopak zgubił Facelle, którym miałam myć włosy i do końca wyjazdu męczyłam je tanim produktem z SLS. Nie miałam czasu na ich nawilżanie, bo to były takie wakacje na których nie było wcale czasu na odpoczywanie :) Ku mojemu zdziwieniu  zachowywały się dosyć dobrze i nie wyglądały na bardzo wysuszone - z czego wnioskuję, że przed wakacjami chyba udało mi się je doprowadzić do w miare dobrego stanu :) Niestety potem operacja i mycie głowy było nie lada wyzwaniem...dlatego myłam szybko i nie mogłam się bawić w żadne nawilżanie, maski i inne pierdółki, ponieważ mogłam wystać przy umywalce maksymalnie 3 minuty. A do tego za każdym razem gdy wstawałam bardziej mnie bolało, więc wolałam się nie ruszać. Teraz gdy jest już lepiej muszę opracować jakiś plan ratunkowy, może macie jakieś pomysły?

A teraz już koniec przynudzania! O olejowaniu słyszała każda włosomaniaczka. Grunt to znaleźć taką metodę olejowania, która będzie dla nas idealna. Ja ostanio z zachwytem oddaje się olejowaniu włosów metodą O+O. Co to takiego?

Na czym polega metoda O+O

Jest to po prostu skrót od olej+odżywka. Mieszamy wybrany olej i odżywkę w proporcjach 1:2 lub 1:3 ( jeszcze nie doszłam do tego, który sposób jest lepszy wydaję mi się, że będzie to zależeć to od rodzaju włosów i oleju) i nakładamy na suche włosy.

Jak dobrać olej i odżywkę

Odżywka powinna być nawilżająca, nie próbowałam tych proteinowych ponieważ stosując tą metodę zawsze zależy mi na maksymalnym nawilżeniu włosów. Myślę, że odżywki emolientowe dobrze będą się nadawały do tej metody. Ja na razie testowałam:
  • genialny Garnier awokado z masłem karite wizaż
  • Garnier Fructis odżywka wzmacniająca wizaż
W kwestii oleju szczerze mówiąc wydaję mi się, że jest to kwestia indywidualna. Czasami olej nałożony pojedyńczo na suchę włosy zdziała cuda a na wilgotne wręcz przeciwnie. Tu chyba jest podobnie i trzeba znaleźć, które oleje lubią się z taką mieszanką. Olej avocado zmieszany z odżywką dawał u mnie gorsze efekty. Za to mam inne dwa typy:
  • olej z wiesiołka
  • olej rzepakowy - tutaj dodatkowy plus, odżywka łagodziła śmierdzący zapach tego oleju :)

Zalety metody O+O

  • łatwiej nałożyć mieszankę niż sam olej
  • dużo większe nawilżenie
  • jednocześnie nawilżamy i odżywiamy włosy
  • z pewnością łatwiej spłukać olej wymieszany z odżywką niż sam olej ( w poradach dotyczących zmywania oleju znajdziemy taką w której przez zmyciem nakładamy na chwile właśnie odrobinę odżywki by ta zemulgowała olej)
  • oszczędność czasu - po takim miksie nie nakładam już odżywki po myciu, bo jest to zbyteczne obciązyłaby mi tylko włosy
  • i można tak wymieniać i wymieniać :)

 Ulubione mieszanki:

  • 2,5-3 łyżeczki Garnier awokado z masłem karite plus niecała łyżeczka oleju z wiesiołka to zdecydowany faworyt!
  • oprócz tego znowu garnier w połączeniu z olejem rzepakowym
Jakoś Garnier fructis przynosił trochę mniejsze efekty, ale też się sprawdzał. 

Efekty: 

Włosy są ujarzmione i mięsiste. Nie ma ani efektu puszenia ani zbytniego przeciążenia. Są po prostu dobrze nawilżone, miękkie w dotyku i dobrze się układają. Ach, cudowna sprawa!

Próbowałyście powyższej metody? Jakie oleje i odżywki stosujecie? Jestem bardzo ciekawa, ponieważ sama dopiero powoli odkrywam jakie oleje lubią  moje włosy. 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...